MOLEND – „Wave” [RECENZJA]

Nasz ocena

14 czerwca ukazała się debiutancka płyta młodego wokalisty, który ukrywa się pod pseudonimem Molend. Mini album pojawił się pod naszym patronatem medialnym. Wcześniejsze jego propozycje mogliśmy usłyszeć dzięki projektowi My Name Is New. Dziś recenzujemy ten krążek.

Recenzja płyty „Wave” – MOLEND (wydanie własne, 2019)

„Teraz czuję radość i spełnienie” – tak napisał Molend we wkładce do swojej debiutanckiej płyty „Wave”. Niemal z pełnym przekonaniem można powiedzieć o tych kilku utworach, że są wyrazem fascynacji muzycznych młodego wokalisty, a zadowolenie powinno towarzyszyć także słuchaczom tego krążka.

 

Molend, czyli Marcin Molendowski swoją artystyczną przygodę rozpoczął w szkole muzycznej w Gdyni, skąd pochodzi. Brał udział w wielu programach typu talent show, a jego poczynania zauważyła firma Kayax, wspierając go w projekcie dla młodych artystów – My Name Is New. Efektem tego jest wydany singiel „Mój”, który także znalazł się na tym mini albumie Molenda.

Od strony muzycznej poszczególne kompozycje prezentują się niezwykle świeżo i – nawiązując do fascynacji muzycznych – pokazują dzisiejsze postrzeganie charakterystycznych dla współczesnej sceny elektropopowej. Okazuje się, że taka stylistyka idealnie pasuje także do charyzmy Marcina.

Forma nie jest niezwykle wyszukana, bo często w podobny sposób bywa ona eksploatowana przez młodych twórców, ale stanowi przekonujący wyraz artystyczny, do którego trudno się przyczepić.

Molend dosyć konsekwentnie trzyma się własnej wizji artystycznej i bawi się nie tylko muzyką, ale także wokalem („Cookin’ All Day”). Można w tym namierzyć nawet bardziej rasowo podane 'flow’. Czasem też wyraźnie zwalnia tempo, ale za każdym razem czuć lekką pulsację dźwięków („Spalam się”).

Marcin odnalazł własną przestrzeń muzyczną, w której czuje się całkiem dobrze. Warto jednak rozwinąć ciekawe pomysły, które znalazły się na płycie „Wave”. Dzięki temu będzie można jeszcze bardziej zintensyfikować pewne emocje.

Uznajmy te pięć utworów za wprawkę do czegoś jeszcze ważniejszego. Chociaż już dzisiaj przyjemnie pobujać się w rytm całkiem udanych kompozycji. Dobrze, że ten album nie leczy kompleksów, tylko prezentuje atrakcyjne i wciąż modne elementy muzyczne.

Łukasz Dębowski

 

fot. materiały promocyjne

Leave a Reply