Wrzask ulic wtłoczony w post-punkowe gitary. Melodie zszyte chaosem. Wybuchy i szepty polszczyzny. To właśnie są NOŻE. Teraz pracują nad debiutancką płytą, a my mieliśmy okazję zadać kilka pytań zespołowi.
W 2018 roku zostali laureatami Jarocińskich Rytmów Młodych i wystąpili na poznańskim festiwalu Spring Break. Supportowali kultową kapelę The Jesus and Mary Chain oraz nowofalowy band z Wielkiej Brytanii The Underground Youth. W 2019 zagrali na Sofar Sounds Warsaw. Utwór “Złe wychowanie” zapowiada debiutancką płytę zespołu, którą ukaże się w 2019 roku nakładem FONOBO Label.
fot. materiały promocyjne
Wciąż niewiele wiadomo o zespole NOŻE. Gdzie należy szukać Waszych muzycznych początków? I czy NOŻE to Wasza pierwsza działalność muzyczna?
Noże powstały w 2016 roku, wtedy powstał pierwszy skład i wykrystalizowało się w znacznym stopniu brzmienie zespołu. Z mojej strony wyglądało to tak, że po prostu odpisałem na ogłoszenie, przy czym po drodze wykruszył się basista i przejąłem także jego obowiązki. Chłopcy z pierwszego składu znali się dużo dłużej: Jan Biedziak (gitara, klawisze), Jan Łubiński-Horodyski (perkusja) i Kacper Twardowski (gitara, efekty) byli znajomymi jeszcze z czasów szkolnych i grywali razem z sinusoidalną częstotliwością oraz ciągiem kompromisów przy mikrofonie, którym położyłem kres.
Janek-gitarzysta miał bardzo charakterystyczne brzmienie gitary i pociąg do „dziwnych piosenek”. Gdy przyszedłem z wyraźnie „alternatywno-rockowych” zacięciem, w duchu Pixies czy CKOD-u oraz odrobiną liryzmu, okazało się, że z tygodnia na tydzień odnajdujemy coraz lepszą wspólną energię. Zagraliśmy pierwsze koncerty, skomponowaliśmy połowę materiału na album, ale o ile dla mnie i Janka B. muzyka była najważniejszym kierunkiem życiowym, perkusista wybrał rzeźbę na Akademii Sztuk Pięknych, a Kacper bardziej rozwijał stronę dziennikarską niż muzyczną, więc skład się zmienił w kierunku rozwijanym przez nas dwóch.
Aktualnie gra z nami na perkusji Bruno Jasieński, który studiuje jazz w Katowicach i grywał już w wielu projektach jazzowych. Na drugiej gitarze i klawiszach dopełnia nas Jeremiasz Hendzel, który z dźwiękiem pracuje zawodowo, realizując nagrania w studio muzycznym. Mój dyletantyzm nie był problemem, ponieważ całe życie słucham muzyki i mam wyraźną wizję, a kolektyw pozwala mi na swobodne kontry, żeby nie popadać w klasyczne schematy. To przyjemność grać z bardziej doświadczonymi od siebie, a gra z bezczelnym ekspresjonistą, którym staram się być, na pewno jest dla poukładania połowy z nas zaskoczeniem i wyzwaniem. Suma jest spójna, to jest ważne.
„Melodie zszyte chaosem” – takie informacje można znaleźć w bio Waszego zespołu. Jak to się odnosi do Waszej debiutanckiej płyty, nad którą pracujecie?
Jeśli chodzi o gitary Janka, mam wrażenie, że jesteśmy świadkiem rodzenia się ważnego głosu na krajowej scenie. Kilka z rozwiązań brzmieniowych nieśmiało obecnych na pierwszych utworach przeradza się w bardzo charakterystyczne brzmienie, gdzie gitara brzmi jak „ograny w ogniu”, a wybory kompozycyjne używają rockowo-bluesowych korzeni jedynie jako paliwa napędowego. Jeśli chodzi o ogólną filozofię estetyki brzmienia – to wyraźnie stanowisko, którego będzie można doznać na naszych jesiennych koncertach. Liryka surfuje po fali złożonej z monumentalnych basów i syntezatorów, gitary przechodzą w wycie i szumy pogłosu, podczas gdy sekcja gra post-punkowy motyw, który w innym środowisku byłby po prostu chwytliwym popem, ale wybiera podział rytmiczny w duchu CAN. To wszystko jest spójne z piosenkami, które stanowią trzon albumu i osoba niewyczulona akurat na niuanse syntezy analogowej lub shoegaze’owe zabawy może po prostu odebrać je jako alternatywny kwartet proponujący piosenki o trudnej miłości i walce o powietrze w erze przemysłu rozrywkowego.
Niedawno poznaliśmy Wasz pierwszy utwór „Złe wychowanie”. Na ile on będzie reprezentatywny dla całej płyty?
Utwór jest reprezentatywny dla naszych poszukiwań w 2018 roku i na pewno część płyty będzie bardzo blisko ciemniejszego, spirytualnego brzmienia „Złego Wychowania”. Brzmieniowo i tekstowo jesteśmy spójni – o ile na pewno będzie słychać nasz rozwój w toku trzech lat, to płyta będzie podróżą nieprzerywaną sprzecznymi dygresjami.
Jesteś autorem tekstu do „Złego wychowania”. Czy to oznacza, że jesteś odpowiedzialny za całą warstwę tekstową na nadchodzącej płycie? Czy pozostałe teksty będą w podobnej, nieco gorzkiej, stylistyce?
Wszystkie teksty są moje, ale nie widzę goryczy, raczej afirmację konstytutywnego dla stawania się w świecie wymiaru porażek wpisanych w życie i zajęcia stanowiska bliżej upartego trwania przy drugiej osobie, przy własnej intuicji moralnej, a nie utartym konwencjom. Powagę życia w jego jednoczesnej jednostkowej ulotności. „Złe Wychowanie” to tylko osadzenie tej historii w kontekście napięć klasowych. Wszystko w Nożach jest dialektyczne, melodie vs chaos, miłość vs struktury społeczne. Za mało jest tego w muzyce około-gitarowej, dużo więcej w lepszym rapie, a najwięcej w poezji i filozofii. Szkoda, że rockowe granie pisze schematami, ale po to założyliśmy ten skład, żeby z tym powalczyć.
Czy można już zdradzić, jaki utwór będzie Waszym kolejnym singlem?
Jesteśmy na ostrzu wahania, czy to wybrać dialektyczną piosenkę o trudnej miłości, czy energetyczny utwór stanowiący bardziej jawną manifestację moich poglądów. Na pewno będzie szybszy i na pewno ukaże się przed jesienią.
Do „Złego wychowania” powstał wymowny teledysk. Jaki wpływ macie na klipy? Czy staracie się przemycać w nich własne pomysły?
Mamy absolutną potrzebę, by nie dawać sobie dyktować przekazu wizualnego. To znaczy, że wybieramy bardzo zaufane osoby (Marlena Budzyńska – reżyseria i scenariusz klipu, Sandra Sygur – oprawa wizualna, grafiki, etc.), które rozumieją naszą wizje i kluczowe dla niej problemy. Praca należy do nich, tak samo jak ich są pomysły. Próby nawiązania współpracy z osobami z branży przynosiły efekty znacznie poniżej naszych oczekiwań, branża żyje schematami i tworzy wydmuszki o infantylnie pojętych buncie&młodości. Przeważnie stara się naśladować zachodni trend. Nie dogadalibyśmy się, tworzymy z młodymi artystkami, które robią rzeczy, w które wierzą.
Supportowaliście kultową kapelę The Jesus and Mary Chain oraz nowofalowy band z Wielkiej Brytanii The Underground Youth. Jak wspominacie te wydarzenia?
Koncerty były świetną zabawą, odbiór mieliśmy bardzo życzliwy, wszystko super – ale widać jedną rzecz: Czuliśmy się jak dzikie dzieciaki otwierające cudzą imprezę. Nowofalowe granie jest na finiszu, nie ma nic do zaproponowania poza festiwalem wspomnień. O ile jest sporo dobrych składów cold-wave’owych, nie są to już magnetyzujące doznania, ostatni raz doświadczyłem iluminacji przy debiucie Preoccupations, poza tym gatunek jest przygnieciony tradycją.
Noże czerpią z muzyki, słuchaliśmy mnóstwo Siekiery, czy Joy Division, ale wyglądamy w przyszłość i inspiracje stanowią dla nas punkt podparcia do skoku. Nie rozumiem muzyki zasklepiającej się we własnym gatunku.
Jakie są Wasze najbliższe plany na nadchodzące miesiące? Czy zamierzacie promować Wasz nadchodzący album w jakiś szczególny sposób?
Trasa koncertowa jesienią.
Album na jesień.
Mnóstwo dziwnych niespodzianek, żeby nie popaść w rutynę.
Już niedługo, premiera wykonania singla na żywo z wideo i z Puzonem!
Warto nas śledzić i wyrobić sobie zdanie, na pewno obiecujemy mnóstwo wrażeń.
Jedna odpowiedź do “„Nowofalowe granie jest na finiszu” – nasz wywiad z Karolem Kruczkiem z zespołu NOŻE”