We wtorek 17 lipca pojawi się nowy utwór pt. „Adrift” Wojtka Sarneckiego, który powstał w ramach współpracy z inkubatorem artystycznym, wytwórnią muzyczną Delphy Records. Odliczamy dni do premiery!
fot. materiały prasowe
WOJTEK SARNECKI to trzydziestoletni wokalista i instrumentalista z Warszawy. Z wykształcenia potrójny filolog i kulturoznawca. Piosenki zaczął pisać w wieku 16 lat.
Jak sam twierdzi, pisanie tekstów było katalizatorem dla zgromadzonych pod nastoletnią czupryną emocji i uczuć, a z racji jego wrodzonego umuzykalnienia szybko przypisał każdemu z nich melodię. Z czasem jego wypociny urosły do rangi pełnowartościowych, satysfakcjonujących samego autora tekstów. Jego piosenki pod względem lirycznym są bardzo uniwersalne; traktują o sprawach, które dotykają każdego z nas: miłość, rozczarowanie, samotność, smutek, radość, śmiech, przyjaźń, śmierć.
„To opowieść o odpuszczaniu i akceptowaniu nieuchronności losu” – mówi Wojtek. „Kilka lat temu po serii życiowych porażek znalazłem się w poważnym dołku i to takim bez wyjścia ewakuacyjnego. Całe życie nosiłem w sobie swego rodzaju przymus kontroli. Chciałem być panem każdej sytuacji i relacji.
Kiedy życie pokazało mi środkowy palec zamknąłem się w sobie. Straciłem dominującą pozycję i kompletnie nie potrafiłem się odnaleźć w roli przegranego. Odciąłem się od ludzi i nawet nie miałem ochoty zawalczyć o odzyskanie równowagi. Wszystko zmieniło się pewnej nocy, kiedy przyśniła mi się… wielka woda. Olbrzymi zbiornik, w którym się znalazłem, sięgał po horyzont. Woda była bardzo niespokojna i spieniona. Czułem, że się topię, jakbym zupełnie zapomniał jak skoordynować swoje ciało. Ogarnął mnie strach. Woda wlewała mi się do ust i nosa, a moje rozpaczliwe szarpanie nie przynosiło rezultatu. Nagle doznałem olśnienia. Rozluźniłem wszystkie mięśnie, przekręciłem się, zwracając twarz ku niebu, a wtedy ciecz sama wyniosła mnie na powierzchnie. Plecami dotykałem tafli wody, której powierzchnia była teraz gładka i niezmącona. Kiedy tak dryfowałem w nieznanym kierunku czułem jedynie błogostan. Po przebudzeniu marazm, w którym byłem uwięziony przeminął jak ręką odjął. Zrozumiałem, że tylko przekazując wodze w ręce losu i akceptując to co dla mnie przygotował odzyskam radość życia. Wiedziałem też, że sen ten stanie się inspiracją dla jednej z najważniejszych piosenek w moim artystycznym dorobku”.
Piosenka, z racji filologicznego wykształcenia Wojtka Sarneckiego, powstała w języku angielskim. Jak twierdzi sam autor: „angielski jest językiem niezwykle plastycznym, który pozwala się rozciągać w dowolnym kierunku, co zdecydowanie zwiększa songwriterskie pole do popisu”.