Album „Gaja Hornby” to polskojęzyczny debiut fonograficzny Margaret i tym samym pierwsza odsłona jej muzycznego alter ego. Ta wybuchowa mieszanka to najświeższe trendy w muzyce, zaskakujące frazy i do bólu szczere teksty. Poznajcie naszą recenzję tego albumu.
Recenzja płyty „Gaja Hornby” – Margaret (Musicom, 2019)
Singlem „Thank You Very Much” wydanym w 2013 roku wkradła się na polską scenę muzyczną. Przez następne 6 lat osiągnęła wiele sukcesów, miała wzloty i upadki oraz dojrzewała muzycznie. Po tworzeniu popu na wysokim poziomie (duże sukcesy utworów takich jak „Cool Me Down” czy „Tempo”) przyszedł czas, abyśmy poznali nowe oblicze Margaret. Mowa tutaj o płycie „Gaja Hornby”, której tytuł pochodzi od alter ego Margaret, nazwanego właśnie w ten sposób.
Nowy krążek zaskakuje swoją dynamiką, melodią oraz formą muzyczną. Co jednak najbardziej rzuca się w „uszy” to ciekawe, zgrabne a zarazem bezkompromisowe teksty, które nadają tej płycie niesamowicie osobistego wydźwięku. Autentyczność i szczerość przesiąka ten album w stu procentach, przez co te dwa słowa mogą się stać bazowymi epitetami określającymi ten krążek.
„Gaja Hornby” dostarcza nam 9 utworów trwających krótko, bo każdy z nich około dwie i pół minuty, przez co album zamyka się w dwudziestu trzech minutach. Taka forma pozwoliła Margaret zintensyfikować swoje emocje w warstwie tekstowej, odzierając ją tym samym z wielu trudnych spraw i przeżyć, o których tak rzadko mówią artyści w swoich utworach. Warstwa liryczna traktuje bowiem m.in. o nienawiści w internecie, nachalności fanów czy zmianach w życiu prywatnym.
Dużo usłyszeć możemy także o pewności siebie oraz samoakceptacji, a całość historii zawartej na płycie została spięta smaczkiem tekstowym. Bowiem w otwierającym „Gaję” utworze tytułowym dostrzec można frazę „Utknęłam między chcę, w drodze do muszę”. W zamykającym album utworze „Światło” artystka znajduje swoje miejsce we wszechświecie, które opisuje „Światło jest żywsze, cienie ostrzejsze. Wszystko prawdziwsze, bo zyskało głębie. Dni są cieplejsze i coraz dłuższe. Znalazłam swoje chcę i nic nie muszę.”
Odbiorcy nie powinni narzekać także na brak różnorodności na albumie. Występuje bowiem ona w warstwie muzycznej jak i tekstowej, co pozwala na znalezienie na albumie swoich ulubionych kompozycji. Pomogli jej w tym młodzi twórcy, swoje pomysły pozostawili Mikołaj Trybulec (Linia Nocna), Kacezet, Gverilla i Errbits.
Na uwagę zasługują na pewno trzy utwory, które podkreślają uniwersum „Gaji Hornby”:
1. „Błyski fleszy, plotki, ścianki” – najlepszy utwór na płycie, ukazujący nachalność fanów wobec artystki, a także opisujący karierę jako muzyka. Artystka broni tym samym własnych granic prywatności, bardzo często nierozumianych przez ludzi z zewnątrz. W tekście pojawia się nawet jedno przekleństwo, które podkreśla to, jak bardzo jest to irytująca dla artystki sytuacja. Pokazuje tym samym wymowny charakter utworu sprawiając, że następnym razem słuchacz pomyśli dwa razy zanim zaczepi Margaret np. podczas jej obiadu ze znajomymi.
2. „Światło” – najdelikatniejsza kompozycja, która urzeka tkliwą partią pianina oraz melodycznym tekstem. Całość przenosi w beztroski i baśniowy klimat, z którego nigdy nie chcielibyśmy się wydostać. Wartym polecenia jest zapętlenie tego utworu po wysłuchaniu całego albumu, daje to większe uczucie wyciszenia.
3. „VAJB” feat. Gverilla – utwór stworzony przy współpracy z Gverillą, zaowocował powstaniem najdynamiczniejszego utworu na płycie. Tekst ukazuje dużą pewność siebie, a zaskakujące jest to, jak dobrze głosy Margaret i Gverilli ze sobą współgrają. Miejmy nadzieje, że nie jest to ich ostatnie muzyczne spotkanie.
Nowa płyta nakreśla bardzo ciekawą drogę kariery muzycznej Margaret. Okazuje się, że wokalistka nie tylko potrafi robić radiowe hity, ale także stworzyć subtelny, przesiąknięty autentycznością materiał, który trzyma bardzo wysoki poziom.
Nieważne na której drodze się aktualnie skupi, będzie to droga właściwa, gdyż jak widać szczera chęć tworzenia w danym gatunku muzycznym przynosi najlepsze rezultaty. Faktem natomiast jest, że w planach Margaret widnieje wydanie jesienią EP-ki z bardziej balladowymi kompozycjami. Jeśli myśleliście, że znacie Margaret to poznajcie ją na nowo, gdyż albumem „Gaja Hornby” wokalistka otwiera nowe muzyczne światy, przygotowane na przyjęcie nowego oblicza artystki.
Mateusz Kiejnig
Nasza krótka rozmowa z Margaret:
Ta płyta niestety nie jest najlepsza. Albo ka jestem za stary i po prostu tego nie kupuję
wokalistkę (w tym przypadku: piosenkarkę!) weryfikuje występ na zywo. A jak ta piosenkareczka śpiewać potrafi wiedzą juz wszyscy. Dziw bierze, kto takie coś promuje.
Zdumiewająca recenzja. Płyta jest po prostu bardzo słaba. Najtragiczniejsze są teksty. Zero liryki czy poetyki. Jakieś bezsensowne wynurzenia bez żadnego ładunku emocji czy szczerości. Muzyki nie można zaszeregować do żadnego stylu. Jakiś eklektyzm muzyczny. Ani to pop, ani rap czy dance. Tragedia.
Pani Margareta bardzo świeżo, odważnie i alternatywnie wręcz ugryzła ten album. Duże brawa, lubię takie niekonwencjonalia!
ojezuniu. skad ci ludzie wczesniej komentujacy sie urwali ?:D niezla beka xDDDD
„Muzyki nie można zaszeregować do żadnego stylu. Jakiś eklektyzm muzyczny. Ani to pop, ani rap czy dance”
no najgorzej xDDDDD
internet to przeabsurdalne miejsce
ze tak powiem 'jakieś bezsensowne wynurzenia’ xD