16 marca ukazała się trzecia i najlepsza płyta synth-popowego zespołu Polpo Motel pt. „Cadillac Hearse”. Dziś bliżej przyglądamy się temu wydarzeniu.
Duet Polpo Motel to Olga Mysłowska – wokalistka i kompozytorka związana z teatrami IMKA i Komuna/Warszawa, oraz Daniel Pigoński – klawiszowiec i kompozytor, współzałożyciel zespołów Der Father i Bye Bye Butterfly.
Recenzja płyty „Cadillac Hearse” – Polpo Motel (LADO ABC, 2018)
W szeroko rozumianej muzyce elektronicznej dzieje się dużo. Powstają nowe projekty, zgrabne kontynuacje, tego co już słyszeliśmy przed laty, ale też bardziej wyszukane i oryginalne propozycje. Do nich trzeba zaliczyć trzecią płytę duetu Polpo Motel pt. „Cadillac Hearse”.
To syntetycznie namaszczona elektronika. Bez tasiemcowego, przewlekle ciągnącego się chilloutu można tworzyć kompozycje, które wymykają się naśladownictwu. Owszem trzon ich muzyki jest ciągle ściśle kojarzący się z klasyką gatunku lat 80. Nie to jednak jest najważniejsze.
Słychać, że Daniel Pigoński próbuje łamać formę, wykręcając w najlepsze syntezatorowe brzmienia. Łącząc je z wybitnie oryginalnym głosem Olgi Mysłowskiej dostajemy minimalistyczną namiastkę kwaśnych brzmień. Nie rozbudowanych na formie piosenkowej, tylko tworzących odrealniony klimat alternatywnego synth popu.
A lekki zarys gotyckiego wrażenia jest spowodowany wytrawnym, niskim głosem wokalistki. Przez to takie kawałki jak „Cadillac Hearse” prezentują się bardzo obrazowo. Jest w tym namiastka dostojności, ale wzbudza też zainteresowania po prostu ciekawa konstrukcja kompozytorska. Bo to jednak ciągle są zwoje dźwięków, które tworzą konkretnie zakotwiczony utwór muzyczny. Pomimo pogłębionego nastroju odrealnienia, mamy do czynienia z czytelną, jasną w przekazie formą.
„Dream On” w swej rytmiczności staje się wręcz zrzucać pojawiającą się chwilami tajemniczość. Pięknie prezentuje onirycznie płynący „Brainmelt”, który jest zamykającym i bardziej spontanicznie zaprezentowanym elementem tej płyty.
Wydawać by się mogło, że te skrawki muzyczne złączone w całość nie powinny do siebie pasować. Okazuje się, że wszystko współgra ze sobą i tworzy dzisiejszą jakość.
Jest w tym charakter zespołu, ale też okazale brzmiąca forma muzyczna, która wymyka się jednoznacznym skojarzeniom. Dlatego ich trzeci album jest nie tylko najlepszym, jakim dostaliśmy od Polpo Motel, ale też jednym z ciekawszych, jakie powstały na przestrzeni ostatnich miesięcy.
Przeważnie takim zespołom brakuje charyzmy lub rozmywa się ona na falach stygnących dźwięków. Oni jednak mają jej tyle, że mogliby rozdzielić ją na innych reprezentantów polskiej sceny elektronicznej.
Łukasz Dębowski