Zespół NIKT powraca z płytą „Runda 3”

Nasz ocena

Dziś mamy coś dla wielbicieli mocnego uderzenia. To trzeci album w dorobku zespołu NIKT. Możecie pamiętać ich z programu Must Be The Music, gdzie bezkompromisowo wykonali m.in. piosenkę „So What” z repertuaru Pink, która także znalazła się na tym krążku. Dzieje się tu jednak znacznie więcej. Zachęcamy do zapoznania się z naszą dzisiejszą recenzją.

 

Recenzja płyty „Runda 3” – NIKT (Oldschool Records)

fot. materiały promocyjne zespołu

Choć nazwa zespołu Nikt nie każdemu jest znana, to grupa istnieje już 20 lat na polskiej scenie muzycznej. Niedawno ukazała się ich trzecia płyta pt. „Runda 3”. Jeśli nie są Wam obce proste, mocno podane uderzenia gitarowe, oscylujące w okolicach czystego w formie hard rocka, ten album będzie dla Was zadowalającym uzupełnieniem muzycznym.

Krążąc gdzieś pomiędzy klasycznym brzmieniem z początków lat 90, a dzisiejszym postrzeganiem takiej muzyki np. przez Luxtorpedę, wyciągnęli esencję tego gatunku. Zasada była czytelna – zero eksperymentowania, żadnej wirtuozerii artystycznej, jedynie mocne uderzenie. W takich założeniach ta płyta wygrywa.

W każdym innym mogłaby zostać odebrana jako prymitywnie ciosany zbiór przesadzonych stylistycznie kompozycji. Być może jest w tym odrobina przesady, a brak jakiejkolwiek amplitudy doznań, znosi te kompozycje na rewiry, które są interesujące jedynie dla wielbicieli gatunku. I tu trochę szkoda, że nie ma większego dozowania tej muzyki, bo przez to wszystko prezentuje się na jednym poziomie.

Oczywiście nic nie staje na przeszkodzie, by odbierać ich muzykę dobrze, bo akurat w takim graniu panowie prezentują się zawodowo. Wiedzą jak wykorzystać pełne brzmienie instrumentów, którymi się posługują, a każdy dźwięk jest ciosem.

Apogeum tego można usłyszeć w „Nienawiści”, gdzie zajadle, wręcz wściekle prowadzone gitary, na podwójnym łomocie perkusji, przynoszą wręcz punkowe, a może nawet nu metalowe inklinacje muzyczne.

Ten jazgot ma swoje uzasadnienie, a walka na ringu pokazana na okładce, niewątpliwie oddaje koncepcję ich muzyki. Na pewno kilka ciosów zaliczy każdy, kto posłucha ich muzyki. I tak dzieje się w ukształtowanym hard rockowo i przez to bardzo wyrazistym „Nanopikometrze”. Wokal tutaj to nie tylko krzyk, ale też przekaz oparty na melodeklamacji.

Nie ma tu miejsca na złapanie oddechu. Następny utwór pt. „Nikt (kraina bezprawia)”, to kolejny bezkompromisowy łomot. I właściwie te 36 minut muzyki jest wystarczającym na taką formę muzyczną. Należy jeszcze dodać, że trzeba słuchać tych kompozycji głośno lub bardzo głośno.

Zamierzony efekt został tu przez zespół zadowalająco wypełniony. A czy to się komuś spodoba poza wielbicielami gatunku, to już sprawa w tym przypadku drugorzędna.

Łukasz Dębowski

Leave a Reply