Recenzja płyty „O mnie, o Tobie, o nas” – Andrzej Piaseczny (Sony Music Poland, 2017)
Andrzej Piaseczny już jakiś czas temu złapał ducha melodyjnej kompozycji, zwykle łagodnej, mało zaskakującej, ale niemal za każdym razem przyzwoitej. Podobnie jest na nowej płycie pt. „O mnie, o tobie, o nas”.
Różnica polega przede wszystkim na tym, że więcej odnajdziemy tu pogodnych kompozycji i pozytywnych tekstów. Wszystkie piosenki skomponowała Ania Dąbrowska. Wokaliście udało się jednak wpleść w nie pierwiastek swojej osobowości i poprzez interpretację nadać im charakterystyczny dla siebie podtekst. I to się powiodło.
Powstał album bardzo piosenkowy, uszyty na miarę możliwości wokalnych Andrzeja. Pomimo wyraźnego zabarwienia popowego tych utworów, udało stworzyć się nieprzesłodzony zestaw muzyczny, który po kilkakrotnym przesłuchaniu pozostaje w pamięci.
Nie da się ukryć, że kolejny raz mamy do czynienia z przebojami, które chętnie powinno zagrać każde radio muzyki środka. A to, że jest radośniej świadczy już pierwszy, bardzo pozytywny singiel pt. „My (o mnie, o tobie, o nas)”. Podobnie prezentują się energetyczne „God Pride” i „Do jutra”.
Ten zbiór piosenek łaskocze życzliwymi doznaniami, ale czy chwilami nie jest zbyt… letni? Czy za kilka miesięcy będzie jeszcze co wspominać? Oby tak, choć lekka forma i powściągliwy charakter emocjonalny może spowodować, że ta płyta umknie w całej dyskografii Andrzeja Piasecznego.
Nie należy jednak odmawiać sobie przyjemności korzystania z niej. W tym roku mija 25 – lecie artystyczne wokalisty. Ten album udowadnia, że w jego działaniu nie ma przypadkowości.
W końcu od Mafii, poprzez Roberta Chojnackiego, popersa, Seweryna Krajewskiego i muzyki rozpisanej na wielką orkiestrę, aż do tego momentu wydarzyło się całkiem sporo. I za każdym razem kolejne dokonania „Piaska” wzbudzają duże zainteresowanie. Także musiało w jego utworach zadziać się coś więcej niż tylko zwykły zbieg okoliczności.
Łukasz Dębowski