Choć płyta „Everything, Everyone, Everywhere” zespołu Young Stadium Club ukazała się jeszcze przed wakacjami, to właśnie teraz postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się ich debiutanckiemu krążkowi.
Powstali w 2013 roku. Pochodzą z Łodzi. Jeżeli szukacie świeżej, pozytywnej i przy tym niebanalnej muzyki, to ich album może Wam się spodobać. Więcej w dzisiejszej recenzji.
Recenzja płyty „Everything, Everyone, Everywhere” – Young Stadium Club (Universal Music Polska, 2017)
Płyta „Everything Everyone Everywhere” zespołu Young Stadium Club jest dowodem na to, że w Polsce można tworzyć lekki, świeży i czytelny pop (czasem nazywany indie popem), bez serwowania banalnych naleciałości muzycznych.
W swoich kompozycjach korzystają ze sprawdzonych rozwiązań, które poniekąd tworzą ich własny styl. Zaszczepiając w nim jasne elementy elektroniki udało się wypuścić krążek, na którym czuć dbałość o szczegóły.
Każdy element jest dopracowany, dzięki czemu dostaliśmy po prostu spójny i precyzyjny zbiór piosenek. Może czasem zbyt mocno zamkniętych w jednej formie, ale dających możliwość rozwoju tych pomysłów w przyszłości.
Słychać w nich inspiracje takimi zespołami jak Foster The People, czy Two Door Cinema Club, ale nie są to na tyle nachalne odniesienia, by nie móc cieszyć się ich koncepcją na taką właśnie muzykę.
Każdy detal muzyczny został zaaranżowany tak, by z łatwością móc go wyłapać. Słychać to już w pierwszych dźwiękach radosnego kawałka „Forever Young”, czy jeszcze bardziej przebojowego „Say What You Want”.
Czasem chciałoby się usłyszeć mocniej zakreślone gitarowe granie, nieco niepotrzebnie schowane w „Feel Alive”. Chociaż dzięki temu otrzymaliśmy bardziej przestrzenną, wolną od przekombinowania kompozycję.
Być może długo musieliśmy czekać na debiutancki krążek zespołu, ale dzięki temu otrzymaliśmy poważny w swej rozrywkowej formie album.
Tym bardziej, że nic nie bierze się z niczego. Dzięki wcześniejszemu koncertowaniu (to oni grali przedNothing But Thieves!), zbieraniu doświadczeń i współpracy m.in. ze Steve’m Manovskim, przyniosło to swój właściwy rezultat.
A na koncertach Young Stadium Club też jest dobrze. Mieliśmy okazję sprawdzić.
Łukasz Dębowski